200 h YTT




Jeszcze parę miesięcy temu nie miałam pojęcia, co oznaczają tajemnicze skróty typu 200h YTT, RYT-200, E-RYT 500...

Dopiero, gdy w okolicach początku 2023 roku zaczęłam się interesować nabyciem jakichś kwalifikacji instruktorki jogi, w którym to celu rzecz jasna przeszukałam "cały Internet", dowiedziałam się o istnieniu Yoga Alliance oraz 200- i 500-godzinnych standardach kursów przygotowujących do prowadzenia zajęć jogi.

Profesja instruktora jogi nie jest w Polsce w żaden sposób uregulowana, to znaczy - żadne formalnie potwierdzone kwalifikacje nie są wymagane ani do tego, aby uczyć jogi, ani do tego, aby prowadzić w tym zakresie działalność, na przykład w postaci własnej szkoły czy studia jogi. A to oznacza, że nigdy, idąc na zajęcia w takiej czy innej szkole, nie wiemy, na kogo trafimy, co ten ktoś potrafi, czego i od kogo się uczył. Biorąc pod uwagę, jak ogromną dziedziną jest joga, z jednej strony jest to trochę frustrujące, z drugiej strony jednak trudno sobie wyobrazić, kto i w jaki sposób miałby to regulować.

W innych krajach na całym świecie jest podobnie, o ile się orientuję - do uczenia jogi w zasadzie wystarczy "chęć szczera".

Yoga Alliance to stowarzyszenie zrzeszające międzynarodową społeczność nauczycieli jogi, na zasadach całkowitej dobrowolności. Nawet Yoga Alliance jednak nie opracowało jednak żadnych ujednoliconych standardów szkolenia nauczycieli jogi. Nie zgłębiałam tego dokładnie, jednak przyjęte standardy kursów w wymiarze 200 h jako podstawowym oraz dodatkowo 300 h jako kontynuacji jogowej edukacji, są wytworem praktyki i tradycji kształcenia nauczycieli jogi. Szkoły, które chcą szkolić pod egidą YA, mogą się starać o afiliację, a nauczyciele w nich wyszkoleni - o rejestrację przez Yoga Alliance.

Moje szkolenie w standardzie 200 h odbyło się w formule online, w szkole afiliowanej przy Yoga Alliance, prowadzonej przez Matta Giordano, znanego w sieci i mediach społecznościowych jako The Yogi Matt. Było to dla mnie 5 intensywnych miesięcy, podczas których naprawdę sporo się nauczyłam, przy czym było to szerokie spektrum dziedzin, od techniki wykonywania asan, poprzez sztukę sekwencjonowania, czyli układania asan w sekwencje do wykonania podczas zajęć, filozofię jogi, anatomię (MNÓSTWO anatomii, Matt słynie z zajawki anatomicznej i dostaje się podczas kursu naprawdę solidną porcję wiedzy z tego zakresu), dotknęliśmy też kwestii etyki jogi, aspektów biznesowych itp.

Większość osób, które ukończyły takie szkolenia, określa to doświadczenie jako "zmieniające życie" (life changing). No i coś w tym jest. Mnie chyba najbardziej pociąga w tym wszystkim to, że możliwości rozwoju są nieograniczone. Zrobiłam zatem pierwszy krok, ale na pewno nie ostatni. Mam już tak dużo bardzo konkretnych planów na dalszą edukację jogową, że szczerze mówiąc nie wiem, jak to wszystko ogarnę i pomieszczę w życiowym grafiku :)

Przekładanie zdobytej wiedzy i umiejętności na "prawdziwe życie" i uczenie ludzi jogi to odrębna sprawa. Na razie raczkuję jako instruktorka, mam milion różnych obaw i wątpliwości, w tym także taką, czy przekucie pasji w pracę tej pasji nie zabije. Sądzę, że tak nie będzie - także dzięki dalszej edukacji i rozwojowi. Życie pokaże, a w jodze świetne jest to, że można w niej znaleźć sporo "pożywienia dla duszy", dla myśli, emocji, i troche narzędzi, żeby sobie z tym wszystkim radzić.

A w dniu, w którym dotarł do mnie mój certyfikat, akurat miałam w planie interwały na bieżni lekkoatletycznej, więc uczciłam to małym wygibasem o jakże wdzięcznej nazwie eka pada koundinyasana B ;)

Komentarze