Medytacja
Czy rozumiem, czym jest stan, w który wchodzi się, medytując? Tak.
Czy kiedykolwiek osiągnęłam go, siedząc na macie z zamkniętymi oczami, otoczona blaskiem świec i mamrocząc mantry? Nie.
To skąd wiem, czym jest medytacja?
Biegaczom długodystansowym, którzy spędzają na - czasami samotnych - wybieganiach długie godziny, często zadaje się pytanie "a o czym ty myślisz, jak tak biegniesz tyle czasu?"
Każdy z nas, biegaczy, próbując odpowiedzieć na takie pytanie, zawiesza się na chwilkę, próbując uzmysłowić sobie, o czym wtedy myśli, a w końcu pada odpowiedź - O NICZYM. O niczym! I to jest właśnie w tym piękne. W pracy, w domu, w czasie wolnym z dziećmi czy przyjaciółmi, ciągle mamy w głowie młyn. Nawet, jeśli pozornie robimy coś "dla relaksu", to umysł bez przerwy czegoś się czepia, produkuje jakieś myśli, emocje, wspomnienia, wrażenia, przetwarza informacje, obrazy, odczucia. A już najgorzej, gdy spróbujemy świadomie ten wewnętrzny zgiełk wyciszyć. No przecież do jasnej cholery to jest niemożliwe! "Usiądź wygodnie i nie myśl o niczym" - dokładnie w momencie, gdy usłyszymy instrukcję, by "nie myśleć o niczym", w naszej głowie rozpoczyna się istne pandemonium myśli. Ważnych, nieważnych, mądrych, głupich, błahych, irytujących, śmiesznych i smutnych. Im bardziej próbujemy NIE MYŚLEĆ, tym więcej myśli napływa do głowy.
Medytacja nie polega na "niemyśleniu". W jodze istotnie medytacja pojmowana jest jako stan, w którym ustaje aktywność umysłu, a zostaje "czysta świadomość", na którą nie wpływają żadne czynniki zewnętrzne, ani wewnętrzne; jednak dojście do tego stanu nie polega na tym, aby usadowić się w pozycji medytującego Buddy i pstryk! wyłączyć myśli.
Aby uspokoić "vritti", czyli czynności umysłu, w jogicznej praktyce medytacji używa się różnych technik, na przykład pranajamy, czyli techniki oddechowej, albo mantry, czyli jakiegoś słowa lub zdania, które służy nam jako swego rodzaju "kotwica" do zaczepienia uwagi, ilekroć ta uwaga ulega rozproszeniu, a dzieje się to nieustannie. Do tego, aby uspokoić umysł, w jodze służą też asany, czyli praktyka fizyczna. Wysiłek włożony w wykonanie danej pozycji czy sekwencji powoduje automatyczne skupienie na tej jednej czynności. I nagle okazuje się, że po godzinie praktyki jogi, gdy na koniec leżymy po prostu w pozycji trupa (savasana), przez moment w głowie w końcu mamy pustkę i ciszę.
I tak samo jest, a przynajmniej bywa, podczas wybiegania. Jeżeli biegnę samotnie, odpowiednio długo i najlepiej gdzieś w kontakcie z przyrodą, choćby to był lokalny park czy kawałek lasu, to ten wysiłek zmusza mnie do skupienia na tym, co się dzieje z moim ciałem. Krok za krokiem, oddech za oddechem, męczę się, jest mi gorąco albo zimno, zaczynają boleć mnie nogi, w końcu wpadam w rytm, w którym wewnętrzny hałas i natłok myśli ulega rozproszeniu, żadna myśl, nawet jeśli przepłynie mi przez głowę, nie pozostaje ze mną na długo, pozwalam jej przyjść i odejść, z czasem tych myśli jest coraz mniej, a ja, w końcu, czuję spokój. Pustka w głowie, co za ulga. Przestają mną targać emocje, przestają mnie obchodzić różne rzeczy. Widzę je, ale mnie w tej chwili nie obchodzą, mój umysł przestaje na nie reagować. To jest medytacja.
Komentarze
Prześlij komentarz