Joga jako trening uzupełniający
Biegacze lubią biegać. W związku z tym, zazwyczaj nie lubią trenować czegokolwiek innego i traktują tzw. cross trening jako zło konieczne. Chociaż w istocie należałoby powiedzieć "dobro konieczne". Każdy biegacz prędzej czy później pojmuje, że aby biegać dobrze, zdrowo, bezkontuzyjnie i przyjemnie, nie można tylko biegać. Bo bieganie jest aktywnością dość ograniczoną, jeśli chodzi o zakres ruchu, mięśni, których używamy, a jednocześnie jest aktywnością, w której bardzo często dochodzi do mniejszych lub większych kontuzji spowodowanych tak zwanym nadużyciem. Miliony kroków, uderzeń o grunt, spięć tych samych mięśni, to nie może się skończyć dobrze, jeżeli nie damy swojemu ciału szansy na równomierne i wszechstronne wzmocnienie i uelastycznienie.
A zatem, trening uzupełniający. Czy joga jest dobrym treningiem uzupełniającym? Czy w ogóle jest treningiem? Rasowi jogini zazwyczaj obruszają się, gdy ktoś nazwie jogę sportem czy treningiem. Joga to nie tylko asany! Joga to coś więcej, to misterium wręcz! Ostatnio w niezłej skądinąd książce Pauliny Młynarskiej "Moja lewa joga" przeczytałam, że jeśli chcesz się tylko wyginać na macie, to nie nazywaj tego jogą.
Eeee, no ok. To prawda, że sfera fizyczna jogi, czyli asany, to zaledwie jeden z wielu elementów, który składa się na całe zjawisko zwane jogą. Jednak gdy słyszę (lub czytam), że jeżeli interesuje mnie tylko praktyka fizyczna, to nie powinnam nazywać tego jogą, to już tylko czekam, aż w następnym zdaniu ktoś zarzuci mi "kulturowe przywłaszczenie".
Jako że jedną z podstawowych zasad etycznych jogi jest brak agresji, to ja tylko poproszę, niech każdy robi swoje na macie i pozwoli mi na mojej robić to, co chcę, bo nikogo i niczego tym nie krzywdzę.
Powracając z dygresji aksjologicznej na tory treningu fizycznego: joga w ujęciu fizycznym jest treningiem z obciążeniem własnego ciała (bodyweight training). Jak pilates czy kalistenika czy jakikolwiek inny system ćwiczeń bez użycia obciążenia. Ma to masę zalet i pewne wady, czy też ograniczenia.
Dla biegacza joga jest niemal idealnym treningiem uzupełniającym. Bo potrafi zrobić masę rzeczy biegaczowi przydatnych:
- wzmocnić mięśnie (słyszeliście o uśpionych pośladkach? Jest wiele pozycji jogi, w których można sobie dosłownie dać w .... gluteus medius i inne takie ;) ),
- zwiększyć zakres ruchu w stawach poprzez rozciągnięcie i uelastycznienie mięśni (kto nie chce uwolnić wiecznie pospinanych mięśni dwugłowych, łydek czy achillesów),
- poprawić stabilizację miednicy i korpusu (a to potrafi uchronić na przykład przed zespołem pasma biodrowo-piszczelowego),
- poprawić równowagę i propriocepcję (miód malina dla biegaczy trailowych).
Czego joga nie potrafi? Tego, co można osiągnąć tylko treningiem oporowym lub z obciążeniem - w jodze praktycznie nie ma ruchów ciągnięcia, niewiele jest asan wzmacniających mięśnie tyłu uda, za to bardzo dużo takich, które je rozciągają (a to jest dobre pod warunkiem, że te mięśnie są silne i sprawne); jak każdy trening bez obciążenia, joga nie zwiększy masy mięśniowej ani nie zagęści kości.
Ideałem zapewne byłby zróżnicowany i wszechstronny trening - joga, trening pod obciążeniem, basen, rower itd. Niemniej, o ile nie ma się dla siebie całego czasu na świecie, to nie sposób robić wszystkiego. Joga ma tę zaletę, że nie wymaga żadnego sprzętu, niewiele miejsca i można ją praktykować w dowolnym momencie - choć jest zrozumiałe, że nie każdy ma na to ochotę i po prostu nie każdy potrafi praktykować sam.
Aby zamknąć ten wpis zwięzłą konkluzją - joga może być dla każdego czymś innym, ale niewątpliwie może być świetnym treningiem uzupełniającym dla biegaczy. Joga to nie tylko rozciąganie i elastyczność - to jest mit, który pokutuje powszechnie i jest zdumiewająco odporny na obalenie, a szkoda, bo na jodze można się zmęczyć, zbudować siłę, poprawić koordynację, można zrobić wszystko właściwie, czego potrzebuje biegacz do dobrego, zdrowego biegania.
Komentarze
Prześlij komentarz