BJOGANIE, czyli joga i bieganie
Jestem biegaczką - w chwili, gdy piszę te słowa, jestem nią od 10 lat. Jestem joginką - w chwili, gdy piszę te słowa, kończę kurs instruktorski.
Bieganie i joga to dwie moje pasje, mój sposób na życie, na zdrowie i dobre samopoczucie. Jest to też chyba sposób myślenia, bo obydwie te aktywności sporo mi poprzestawiały i poukładały w głowie.
Wiem, że jest bardzo dużo osób biegających, które lubią i cenią jogę. Ja, im bardziej wchodzę w świat jogi, tym więcej widzę analogii pomiędzy tym światem, a światem biegania. O "jodze dla biegaczy" można przeczytać na każdym portalu o bieganiu. Czasem można też przeczytać parę słów o tym, jaka to joga jest rewelacyjna dla biegaczy, na blogach jogowych czy stronach szkół jogi.
Super, że tak jest, ale takie instrumentalne podejście jest dla mnie niewystarczające. Joga to nie jest tylko zestaw ćwiczeń dla biegaczy, które im pomogą rozciągnąć to i owo po długim wybieganiu. Czym naprawdę może być "joga dla biegaczy", będę starała się opisywać na tym blogu. Spróbuję także opisać, czym jest "bieganie dla joginów", bo okazuje się, że to działa w obie strony. Podczas mojego kursu instruktorskiego jogi musiałam, chcąc nie chcąc, przyswoić sobie pewien podstawowy zakres wiedzy o podstawach filozoficznych jogi. Jestem osobą zdecydowanie nie nastawioną na rozwój duchowy i nie po to poszłam na kurs. Chciałam opanować jogę od strony technicznej, nauczyć się asan, sekwencjonowania, anatomii, technik rozciągania i tak dalej. A tu proszę, czytaj o jogasutrach, czyli jakichś zawile brzmiących filozoficznych aforyzmach sprzed tysiąca lat, które jakiś nie do końca zidentyfikowany mędrzec spisał w coś w rodzaju filozoficznego elementarza jogi. No to brnęłam przez to, a im dalej brnęłam, tym częściej odkrywałam, że praktycznie wszystkie te zasady, zalecenia, wytyczne zwał jak zwał, znajdują idealne zastosowanie w treningu biegowym i że ja potrafię je sobie wytłumaczyć i je zrozumieć dlatego, że biegam. Że wiem, czym jest trening do maratonu, tygodnie i miesiące przerabiania planu treningowego, wewnętrzny hałas ustępujący ciszy i pustce po kilkunastu czy dwudziestu kilku kilometrach samotnego wybiegania.
Bieganie i joga zrosły się wewnętrznie we mnie tak mocno, że powstało bjoganie :) A skoro ja tak czuję, to przy paru miliardach ludzi na tej planecie, zapewne nie jestem jedyna. Więc może ktoś tu znajdzie coś, co mu w biegackiej i jogińskiej duszy gra podobnie, jak w mojej.
Komentarze
Prześlij komentarz